Świątek wyszła do mediów i zagrała w otwarte karty. Kluczowy komunikat

– W pierwszym secie zaczęłam tak słabo, bo po prostu bardzo słabo serwowałam, a obie świetnie returnujemy. Dopóki nieźle wprowadzałam piłkę, czułam że prowadzę w miarę wyrównaną grę. Tutaj nie byłam blisko zwycięstwa, więc wiem, że trzeba pracować nad sobą. Ale patrzę na wynik też z takiej perspektywy, że trzy tygodnie temu jeszcze nie byłam w ogóle w stanie zagrać meczu na wysokim poziomie – otworzyła się Iga Świątek po porażce w półfinale z Aryną Sabalenką.
– Liczyłam na to, że serwis zacznie wchodzić i będę w stanie zagrać trochę bardziej wyrównany mecz i to się wydarzyło w drugim secie. A w trzeciej partii po prostu popełniłam kilka błędów na początku, zabrakło u mnie intensywności, a ona zagrała odważniej, przez co set mi uciekł – analizowała na gorąco nasza tenisistka po tym, jak stało się jasne, że nie obroni tytułu w Roland Garros. A zatem i nie przedłuży swojej imponującej serii zwycięstw w ulubionym, wielkoszlemowym turnieju.
Polka otwarcie przyznała, że zdaje sobie sprawę, iż w Paryżu przyzwyczaiła wszystkich do znacznie lepszych występów, które w poprzednich latach okraszała czterema końcowymi triumfami. – To nie jest mój najlepszy wynik w Paryżu, więc jest trochę niedosytu – nie ukrywała. Starała się jednak znaleźć pocieszenie w tym, że jeszcze kilka tygodni temu była tenisowo i mentalnie w znacznie gorszym położeniu.\
